San Antonio Spurs w efektownym stylu zakończyli pięciomeczową serię spotkań we własnej hali, pokonując Atlanta Hawks 135:126. Mimo deszczowej aury w Alamo City, atmosfera w Frost Bank Center była gorąca, a kibice byli świadkami jednego z najlepszych występów ofensywnych swojej drużyny w tym sezonie. Zwycięstwo to pozwoliło „Ostrogom” poprawić bilans na 11-4 (w tym imponujące 8-2 u siebie) i było trzecią wygraną z rzędu, co stawia zespół w dobrej pozycji przed nadchodzącą serią czterech meczów wyjazdowych.
Sukces ten smakuje tym lepiej, że został osiągnięty w obliczu poważnych braków kadrowych. Gospodarze musieli radzić sobie bez Victora Wembanyamy, Stephona Castle’a, Dylana Harpera oraz Jordana McLaughlina. Z kolei w szeregach gości zabrakło ich największej gwiazdy, Trae Younga, leczącego uraz kolana.
Festiwal strzelecki i dominacja ławki
Spotkanie od samego początku toczyło się w szybkim tempie. Choć pierwsza piątka Spurs szybko weszła w rytm meczowy, defensywa na obwodzie pozostawiała wiele do życzenia, co Hawks bezlitośnie wykorzystali, trafiając sześć trójek w pierwszej kwarcie. Jednak prawdziwy przełom nastąpił w drugiej odsłonie, głównie za sprawą Keldona Johnsona. Skrzydłowy wchodzący z ławki dał drużynie potężny zastrzyk energii, niczym adrenalina wstrzyknięta bezpośrednio do krwiobiegu.
Johnson rozegrał prawdopodobnie swoją najlepszą sekwencję w sezonie, zdobywając tylko w drugiej kwarcie 14 punktów przy 83-procentowej skuteczności. Jego agresywne wjazdy pod kosz i celne rzuty z dystansu pociągnęły za sobą resztę zespołu. Spurs schodzili na przerwę z 14-punktowym prowadzeniem, mając na koncie aż 12 celnych rzutów za trzy punkty – co było najlepszym wynikiem w połowie meczu w bieżących rozgrywkach. Ofensywa w ataku szybkim funkcjonowała bez zarzutu, a słabsza gra w ataku pozycyjnym była niwelowana częstymi wizytami na linii rzutów wolnych.
Trzecia kwarta i kulinarna dygresja
Po zmianie stron nastąpiło jednak to, czego fani San Antonio obawiają się najbardziej – tradycyjny przestój w trzeciej kwarcie. Gospodarze wyraźnie zdjęli nogę z gazu, co pozwoliło rywalom na odrobienie strat. Hawks wygrali tę część gry różnicą 11 punktów, a ich obrona typu screen-roll zaczęła sprawiać Teksańczykom spore problemy.
Ciekawym akcentem, który nieco odwrócił uwagę od słabszej postawy drużyny w tej fazie meczu, był moment w transmisji telewizyjnej. Komentatorzy Jacob Tobey i Sean Elliott, nie przerywając relacjonowania wydarzeń na parkiecie, przeprowadzili na żywo degustację skrzydełek z kurczaka. Szczegółowa analiza Elliotta dotycząca delikatności mięsa i doboru sosów była na tyle barwna, że mogła na chwilę zatrzeć w pamięci kibiców defensywne błędy ich ulubieńców.
Rookie skradł show w końcówce
O losach spotkania zadecydowała czwarta kwarta, wygrana przez Spurs 40:34. Sygnał do ataku dał Devin Vassell szybką trójką, a emocjonalnym punktem zwrotnym był potężny wsad Juliana Champagnie. Jednak prawdziwym bohaterem ostatnich minut okazał się debiutant David Jones-Garcia. Młody zawodnik, który wdarł się do rotacji z powodu kontuzji kolegów, stał się ulubieńcem publiczności.
Jones-Garcia, nazywany „iskrą” zespołu, zanotował świetny występ, kończąc mecz z 12 punktami, 4 zbiórkami i 5 asystami. Kluczowa była jednak jego postawa w obronie – zaliczył 3 przechwyty, w tym spektakularny „pick-6” (przechwyt zakończony natychmiastowymi punktami), który poderwał halę na równe nogi. W ostatnich pięciu minutach agresywna obrona na całym boisku zupełnie zdezorganizowała atak Atlanty.
Liderzy pod nieobecność gwiazd
Pod nieobecność Wembanyamy ciężar zdobywania punktów wzięli na siebie De’Aaron Fox i wspomniany wcześniej Keldon Johnson. Fox, mimo że był pilnowany przez solidnego w defensywie Dysona Danielsa, z łatwością dochodził do swoich pozycji rzutowych. Zakończył wieczór z dorobkiem 26 punktów i 9 asyst, będąc prawdziwym generałem parkietu. Z kolei Julian Champagnie, zastępujący starterów, dorzucił cenne 20 punktów, trafiając 5 razy zza łuku.
Warto odnotować również wkład wysokich graczy. Jeremy Sochan, choć miał problemy ze skutecznością rzutową, walczył na tablicach (5 zbiórek) i dobrze dzielił się piłką (5 asyst). Luke Kornet i Kelly Olynyk solidnie uzupełniali braki pod koszem, powstrzymując zapędy rywali w strefie podkoszowej – Hawks trafiali tam ze skutecznością 58,1%, co jest wynikiem znacznie poniżej średniej ligowej.
Goście, mimo porażki, pokazali charakter. Nickeil Alexander-Walker rozegrał niesamowite zawody, rzucając 38 punktów (w tym 8 trójek), a Jalen Johnson, pełniąc rolę głównego rozgrywającego pod nieobecność Younga, rozdał 7 asyst. To jednak nie wystarczyło na rozpędzoną maszynę z San Antonio, która tego wieczoru trafiła łącznie 17 rzutów za trzy punkty i ustanowiła nowy rekord punktowy sezonu.